Czas już jesienny, więc kiedy snułam wizję moich nocnych kopert, przypomniało mi się popołudnie spędzone z synkiem w parku. wśród szeleszczących, rozgrzanych słońcem liści. Zamarzyłam, by oddać w nich ten klimat. Jak sprawić, by były ciepłe, przyjemne, ale jesienne? Taki efekt zapewnia tylko jeden duet - jabłka z cynamonem. Ale koniecznie z dodatkiem imbiru, którego ostrość kojarzy się nieodmiennie z zimnym podmuchem październikowego wiatru. Posypka z brązowego z cukru wieńczy ten jesienny deser.
Także dziś podczas tego szarego, sennego popołudnia rozkoszujmy się słońcem zamkniętym w nocnych kopertach :)
Nocne koperty - z aromatyczną zawartością zawartością jabłkowo - imbirową
Składniki: 25 dag mąki (u mnie mieszana żytnia z pszenną) * 12,5 dag masła * 3 łyżki śmietany, lub jogurtu * 3 dag drożdży * szczypta soli
Farsz: 3 duże jabłka * kawałek imbiru * łyżeczka cynamonu * łyżka miodu
Sposób przyrządzenia:
Mąkę przesiać na stolnicę, dodać szczyptę soli, następnie posiekać masło. Drożdże rozpuścić w śmietanie i połączyć z mąką, a następnie zagnieść gładkie ciasto. Włożyć do lodówki, na minimum 30 minut. W tym czasie można przygotować farsz. Jabłka obrać i pokroić w kostkę, wrzucić do rondla, i po dodaniu miodu, cynamonu i startego imbiru przesmażać do momentu aż zmiękną, ale nadal zachowają jędrność.Piekarnik nagrzać do 175 stopni (z termoobiegiem).
Ciasto rozwałkować i wycinać kwadraty - wtedy nadkładamy farsz na jeden i zaklejamy drugim, lub prostokąty i wtedy zlepiamy przeciwległe brzegi, jak w pierogach. Ułożone na blasze smarujemy rozkłóconym jajkiem, a następnie posypujemy brązowym cukrem i ewentualnie makiem i kokosem.
Piec około 15 minut ( lub jak to mówi moja przyjaciółka na trzy zdrowaśki ;)), do ładnego przyrumienienia.
Smacznego!
P.S. Gdyby ktoś chciał przyrządzić wspomnianą ziołowa wersję, to farsz składa się z sera białego, żółtego i fety zmieszanych w miarę równych proporcjach, doprawionych pieprzem i bazylią. No i nie wolno zapomnieć o artystycznym posypaniu góry ziołami prowansalskimi!
najbardziej zadziwiają mnie trzy zdrowaśki w 15 minut, chociaż w niektórych klasztorach opanowali to tempo.
OdpowiedzUsuńa co do przepisu to skorzystam, bardzo podobają mi się wpisy na tym blogu, taki pamiętnik młodej żony, matki i studentki
pozdrawiam